Przebudzenie nie jest piękne. Jest brutalnie prawdziwe.
- Kasia
- 15 lip
- 1 minut(y) czytania

Nikt Ci nie powie prawdy o przebudzeniu.
Bo ta prawda nie sprzedaje się dobrze.
Nie wygląda ładnie na Instagramie.
Nie pachnie palo santo.
Przebudzenie to moment, w którym wszystko, co znałaś, zaczyna się sypać.
Nie dlatego, że coś zrobiłaś źle.
Tylko dlatego, że Twoja Dusza się budzi.
I już nie pozwoli Ci dłużej żyć w kłamstwie.
To nie jest "wow, teraz widzę światło".
To jest "kurwa, ja już tak nie mogę".
Nagle zaczynasz czuć wszystko:
– że Twoja praca nie ma sensu
– że Twoje małżeństwo to umowa, a nie miłość
– że przyjaźnie są oparte na wygodzie, a nie prawdzie
– że Twoje ciało krzyczy, a Ty je ignorujesz od lat
– że jesteś zmęczona byciem tą, którą wymyślił świat
I wtedy masz dwie opcje:
albo zapchasz to znowu jakimś rozwojem, kursem, checklistą…
albo wreszcie powiesz prawdę.
Ja to zrobiłam.
Nie było łatwo. Nie było lekko. Nie było „instagramowo”.
Ale było PRAWDZIWIE.
I tylko to mnie interesuje.
Bo przebudzenie nie jest po to, żebyś była „lepszą wersją siebie”.
Jest po to, żebyś w końcu była SOBĄ.
Tą, którą zakopałaś pod rolami, oczekiwaniami, dopasowaniem.
Jeśli się budzisz – to nie jesteś nienormalna.
Jesteś w punkcie, w którym Twoja Dusza przejmuje stery.
I tak – to rozwali wszystko, co sztuczne.
Ale z tego gruzu zbudujesz coś, co wreszcie ma sens.
Komentarze