Kiedy trening nie działa… czyli dlaczego koń nadal się boi
- Kasia

- 12 sie
- 2 minut(y) czytania
Ile razy próbowałaś?
Powoli, spokojnie, krok po kroku.
Podejście. Zatrzymanie. Cofnięcie. Podejście znowu.
Smaczek. Nagroda. Chwila sukcesu.
I… za chwilę znowu napięcie. Opór.
Koń nie chce wejść do przyczepy.
Albo boi się przejścia pod drzewem.
Albo nie pozwala się dotknąć w konkretnym miejscu.
Albo znowu się czegoś przestraszył, choć przecież to już ćwiczyliśmy tyle razy…
Zaczynamy wtedy wątpić – w siebie, w konia, w metody.
A może problem nie leży w braku powtórzeń?
Może to wcale nie o „ćwiczenie zachowania” chodzi?
Może koń nie potrzebuje więcej treningu.
Może potrzebuje zostać wysłuchany.
💭 „Ale przecież po setnym razie wszedł do przyczepy!”
– Tak, ale… dlaczego?
Czy to była wewnętrzna zgoda?
Czy może poddał się, bo nie miał już siły walczyć?
Bo presja była zbyt duża?
Bo smaczek przeważył nad lękiem – na chwilę?
Bo jego łakomstwo pokryło to, co ciało wciąż trzymało w napięciu?
Ile razy uznaliśmy to za „sukces”?
A tak naprawdę… koń po prostu został przekonany.
Nie dlatego, że trauma zniknęła.
Tylko dlatego, że była chwilowo zdominowana lub zamaskowana.
Przypominam:
To nie jest krytyka treningu.
To jest zaproszenie do patrzenia szerzej.
Bo zanim zaczniemy „naprawiać zachowanie”, warto zadać sobie pytanie:
Dlaczego ono w ogóle się pojawiło?
Skąd ten lęk?
Co koń próbuje powiedzieć ciałem, którego nie słuchamy?
🔎 Zawsze, zanim poszukamy przyczyn emocjonalnych czy energetycznych – sprawdzamy ciało.
Każdy koń powinien być najpierw dokładnie zbadany przez lekarza weterynarii.
Ból, dyskomfort, neurologiczne lub ortopedyczne problemy – to muszą być wykluczone lub uwzględnione.
Dopiero potem warto zadać pytanie:
czy koń nosi w sobie coś więcej – coś, czego nie widać na RTG, ale co czuje całym sobą?
Niektóre konie noszą w sobie historie, które nie należą do nich.
Traumy z transportów, złe doświadczenia, brak możliwości ucieczki, przemoc, nadmiar presji.
Nie zawsze od Ciebie – czasem od poprzednich ludzi, sytuacji, energii.
I wtedy nie pomoże powtarzanie ćwiczeń.
Bo koń nie potrzebuje ćwiczenia.
Potrzebuje uwolnienia tego, co zostało zamrożone.
Czasem w ciele. Czasem w psychice. Czasem w całym jego polu.
W takich przypadkach może pomóc:
🌿 praca z emocjami (uwalnianie napięć, przestrzeń do ekspresji, obserwacja bez oczekiwań),
🌿 homeopatia – działająca głęboko, delikatnie, ale bardzo konkretnie,
🌿 obecność – Twoja uważność, zaufanie, odpuszczenie potrzeby „wyniku”.
To nie dotyczy tylko koni.
Zwierzęta – psy, koty, ludzie – też „nie słuchają”, „boją się”, „mają problemy z zachowaniem”.
A my szukamy metod, zamiast zatrzymać się i zapytać:
Co w sobie nadal trzymasz?
I czy ktoś wreszcie Cię usłyszy – bez poprawiania?
Wiem, że można inaczej.
Z miłością, spokojem i zaufaniem do mądrości ciała i duszy.
Zamiast przymusu – zaproszenie.
Zamiast „trzeba” – „można, jeśli jesteś gotowy”.
I właśnie wtedy – dzieją się rzeczy naprawdę głębokie.
Prawdziwa zmiana.
Bez łamania. Bez przekonywania.
Zgodna. Cicha. Prawdziwa.





Komentarze